sobota, 3 marca 2012

Rosalie.01

Hej, to ja Kasia. Mam dla Was drugi rozdział ;) Z perspektywy Rosalie ;)



Niedziela. Umówiłam się z Alice na ćwiczenie zaklęcia niewidzialności. Niestety nie mogłyśmy tego robić w naszych domach. Rodzice by wpadli w szał gdyby zobaczyli Alice w naszych progach. Więc wymyśliłam ,aby udać się do  opuszczonego domu w lesie. Do budynku nikt nie zaglądał. Od zawsze pamiętam że był pusty. Nawet bezdomni tam nie mieszkali bo twierdzili że to „Dom Strachu” , cokolwiek to miało oznaczać.
                Byłam już na miejscu. Nie lubię się spóźniać więc przyszłam wcześniej. Po niespełna kilku minutach pojawiła się Alice.
-Hej. Znów się spóźniłam?- pozwiedzała z irytacją
-Hej. Czekałam na ciebie całe 5 minut. Moje włosy nie znoszą wilgoci ,a przez ciebie moja fryzura  będzie  dłużej narażona na nieodpowiednie warunki atmosferyczne.-odpowiedziałam  w żarcie. Który okazał się nie wypałem.
-Dobrze, więc wejdźmy szybko do środka zanim twoje włosy całkowicie stracą swój urok.- powiedziała z uśmiechem
                Wnętrze domu było okropne. Po podłodze walały się śmieci i do tego panował okropny odór stęchlizny. Ale jakoś musiałyśmy to znieść takie warunki. Alice wyciągnęła  książkę z zaklęciami i położyła na małym stoliczku.
-Która pierwsza próbuje?- zapytałam
- Może ty pierwsza spróbuj- powiedziała niepewnym głosem. Rzucanie zaklęć wymagało wprawy i skupienia. Zamknęłam oczy , po chwili wypowiedziałam   na głos słowa  Potestatem Invisibilitatem. Zaczął wiać wiatr, przewrócił stolik i kilka innych rupieci. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz . Otworzyłam oczy. Alice pękała ze śmiechu.  Spojrzałam na siebie. Okazało się ze tylko moja prawa noga stała się niewidzialna. Musiałam wyglądać komicznie w sukience stojąc na jednaj nodze.  Nie spodziewałam się takiej porażki. Jak to się stało, skupiłam  się na zaklęciu. Przecież powinno wyjść. Może wypowiedziałam je niewłaściwe.
- I co teraz? Nie mogę tak wyjść bez jednej nogi!-wykrzyczałam spanikowana
-Spokojnie. Znajdziemy jakieś zaklęcie odwrotne. Ale przyznaj że to śmieszne- odpowiedziała.
-No może jest troszeczkę zabawne- powiedziałam- A teraz poszukajmy jak najszybciej zaklęcia odwrotnego.
Alice chyba przewidziała sytuację że nam nie wyjdzie. Szybko znalazła odpowiednia stronę. Zaklęcie brzmiało Visibilis Ad. Przyjaciółka powtórzyła tę sama czynność co ja. Zauważyłam ze jej czary przychodzą z łatwością. Częściej jej wychodzą i nie musi się skupiać na nich tak jak ja. Po kilku minutach znów miałam swoja nogę.
-Widzisz , nie trzeba było tak panikować. –rzekła
-Oh dziękuję ci! Jesteś wielka. – powiedziałam z radością.
Wyszłyśmy z domku. Wszystko byłoby dobrze , gdyby nie fakt że spotkałyśmy moja siostrę-Emily. Była z jakimś chłopakiem. Wyglądał na gotha , czyli kogoś z jej towarzystwa. Siostra w ogóle nie pasowała do naszej rodziny. Często mieliśmy z nią kłopoty. Nie raz widziałam jak piła i paliła. Ci którzy naśmiewali się z jej wyglądu lądowali z głowa w muszli klozetowej. Jak zwykle była ubrana cała na czarno, glany pieszczoszki i kurtka z ogromna ilością metalowych drobiazgów.
- Rose? Co ty do cholery robisz? I to jeszcze z ta wywłoką Alice? Chyba dobrze wiesz że nie możemy się z nimi zadawać!-powiedziała ze złością
-Ja?! Lepiej spójrz na siebie. Jak powiem rodzicom ,że łazisz po lesie to na pewno nie będą zadowoleni! I nie obrażaj Alice? Jasne?- odpowiedziałam.
-Haha! Śmieszna jesteś . To że chodzę po lesie to pikuś . Jak powiem mamie, że czarujesz z tą idiotką to będziesz udupiona.-przytoczyła słuszny argument .
-Kto powiedział ,że czarujemy?-powiedziałam z irytacja.
-Hmm…Może dlatego że Alice trzyma w rękach księgę czarów…-poczułam się głupio słysząc to.-Nie wiesz , że  z nią nie możemy  czarować? Ona jest z rodziny Lane? Nic ci to nie mówi? –rzekła
-No i co że ona nie jest z naszej rodziny? –zapytałam.
-I ty o tym nie wiesz? Przecież jesteś taka genialna. W księdze mamy jest wyraźnie napisane ,że jeżeli czarujesz z kimś z rodziny Lane to zaklęcie może mieć zupełnie odwrotne skutki.-te słowa mnie dobiły-Masz wielkie szczęście że nic nie zrobiłyście.
                Chłopak który towarzyszył Emily wyglądał na zdezorientowanego . Pewnie nie miał pojęcia o czarach. Ale to nie problem . Siostra nie raz wymazywała pamięć nauczycielom , uczniom, a kiedyś nawet zrobiła to rodzicom. Jednak słowa Emily zdziwiły mnie. Przecież miałyśmy zakaz dotykania księgi czarów mamy.
- Jak to możliwe, że przeczytałaś to w księdze mamy? Przecież nie możemy tam zaglądać?-zapytałam z podejrzliwością. Słysząc to pytanie straciła cała pewność siebie.
-No…Bo…Ja do niej patrzyłam! Tylko nic nie mów rodzicom ! Błagam cię ! Już mam dosyć kłopotów!-ciągnęła-Proszę cię! Nic im nie mów!
-Dobra , nie powiem im jeżeli ty się nie wygadasz , że zadaje się z Alice.- zarzuciłam warunki umowy.
-Doba! Dobra! Nie pisnę ani słówka- wymamrotała.
                Chwilę później już jej nie było. Poszła dość szybko ,aby uniknąć zażenowania. Nie znosiła tego ,że rodzice mnie bardziej szanują. To nic dziwnego. Który rodzic chciałby dziecko które, sprawia same kłopoty. To jednak nie było jej jedynym problemem. Emily kiepsko się uczyła. Mimo to ,że jestem od niej młodsza o dwa lata muszę jej pomagać w nauce. Po chwili odezwała się Alice:
-Może już idźmy zanim stanie się jeszcze coś gorszego.-powiedziała.
                Szłyśmy kawałek razem. Lubiłyśmy spacerować i rozmawiać o wszystkim. Po 10 minutach musiałyśmy się rozdzielić. Za chwilę znalazłam się w domu.
-Cześć mamo-przywitałam się z uśmiechem.
-Cześć. Gdzieś ty się podziewała? Nie bierz przykładu z siostry. Musisz przecież się uczyć , aby zostać dentystą.-ta sama gadka. - Idź na górę odrobić lekcje. Za około pół godziny będzie obiad.
                Rodzice zawsze mi powtarzali ,że mam zostać dentystą i gdy tata nie będzie mógł prowadzić interesu przejmę go ja. Od zawsze nie podobał mi się ten pomysł. Może to dobrze opłacalna praca, ale nie chcę grzebać ludziom w gębie. Weszłam do pokoju , zabrałam się za lekcje. Cieszyłam się , ponieważ nie mam problemów z nauką. Dobiegł głos z dołu:
-Rosalie, obiad!-wykrzyczała mama.
                Jadłyśmy obiad w milczeniu. Taty nie było , musiał zostać dłużej w pracy. Emily pewnie nadal włóczyła się z tym dziwnym typkiem. Dobiegała osiemnasta. Po skończonym posiłku, weszłam na górę. Włączyłam laptopa.