niedziela, 26 lutego 2012

Hej, tu Weronika. Dodam 1 rozdział naszego opowiadania. W nim wcielam się w jedna z głównych bohaterek- Alice, a Kasia w Rosalie. =)
  
                                                Rozdział 1.    -Alice-                                                                                      Sobotnie popołudnie. Lubię gdy jestem sama, a słońce zagląda mi przez okno. Mogę wtedy pomyśleć o wszystkim.
-Alice ! - Oho, no i mój spokój się skończył.
-Co się stało Natalie ? - Spytałam moją młodszą siostrę, która jak zwykle zamiast zapukać, wpada do mojego pokoju jak szalona.
-Pożyczysz mi tą swoją białą bluzkę ?
-Moją ? Będzie za duża, uwież mi. A w ogóle po co ci ?
-Bo gram jutro w szkole malarkę na przedstawieniu, i będzie mi potrzebna. -Powiedziała zdyszana.
-O nie! Idź do mamy, napewno znajdzie ci coś innego.
-No dobra. -Westchneła, po czym wyszła. Zapewne gdybym jej ją dała, już nigdy bym jej nie odzyskała. Dochodziła szesnasta. Muszę się zbierać, bo umówiłam się  z Rosalie nad rzeką. Jak znowu się spóźnie to napewno mi się od niej dostanie. Poza tym,  znowu bedę musiała nakłamac mamie, że zamiast iść na spacer, spotkam się z Rosalie. Gdybym powiedziała jej prawde, pewnie dostałabym szlaban, gdyż nie wolno mi zadawać się z kimkolwiek z rodziny Evans. Nie rozumiem tego,  mimo że rodzice już nie raz tłumaczyli mi na czym polega konflikt miedzy nimi, a rodziną Rosalie. Może dlatego że jestem tępa ? Lub to poprostu głupota.
Zeszłam na dół do przedpokoju i schyliłam się, wyjmująć moje buty z szafki. Jak codziennie są to czarne trampki, które nosze juz od kilku miesięcy. Rosalie namawiała mnie do kupna balerinek lub botków, ale ja nie czuje się w takich butach tak dobrze jak ona. Powiedziałam mamie, że idę sie przejść, wzięłam torbę i wyszłam. Dojście nad rzekę zajmuje mi zazwyczaj jakieś pięć minut. Na miejscu była już Rosalie. Stała pod drzewem w jasnobeżowej, zwiewnej sukience. Podeszłam bliżej, i zauwżyłam że ma kwaśną minę. No ładnie, czyżbym znowu się spóżniła ?
-Rose ! Cześć. -Powiedziałam uśmiechając się.
-Hej. - Odpowiedziała i wymusiła na sobie lekki uśmiech, po czym  znowu skrzywiła twarz.
-Co się stało ? - Spytałam.- Jestes na mnie zła? Przecież się nie spóźniłam.
-Nie, jesteś na czas, ale mówiłam ci, że w dni takie jak dziś masz ubierać letnie rzeczy, a nie tylko rurki, rozciagnięte bluzki i trampki. 
-Więc oto ci chodzi ? No.. wiesz..zapomniałam.
-No dobrze. Tym razem ci wybaczę. -Westchnęła i obie się uśmiechnęłyśmy.
-O, zapomniałabym. Czytałam wczoraj ksiegę, którą dała mi babcia i znalazłam ciekawe zaklęcie. Po wypowiedzeniu go stajesz sie niewidzialnym przez dziesięć minut.
-Serio ? To byłoby bardzo przydatne. - Nagle zawiał mocny wiatr, a Rose odgarnęła z twarzy kilka kosmyków swoich długich, blond włosów.
-No dobra, zostawmy to na kiedy indziej. To pomożesz mi z tym zadaniem z chemii ?
-Okej. -Odparła i uśmiechnęła sie do mnie. - Zawsze jej zazdrościłam, że ma lepsze oceny ode mnie, ale gdyby nie ona, nie dawałabym sobie rady.Dla mnie to wszystko było poprostu czarną magią. Po pewnym czasie na niebie pojawiły sie ciemne chmury, a wiatr wzmógł się.
-Zaraz pewnie zacznie padać lub co gorsza będzie burza. Lepiej się zbierajmy. -Zarzuciłam i spakowałam zeszyt do torby.
-Już zaczyna kropić. Szybko, bo niemam zamiaru zmoknąć. -Powiedziała Rose, wstała i chwyciła mnie za rękę. Szybkim tępem szłyśmy przez wilgotną trawę. -Wiatr był coraz mocniejszy. Zaczęłyśmy biec.
-Mówiłaś dziś mamie, że bedziesz tu zemną ?
-Nie, nie miałam zamiaru kolejny raz wysłuchiwać jej przemówień.
-Aha, ja też nic nie powiedziałam. Dobra, idę, do zobaczenia w  poniedziałek !
-Pa ! - Krzyknęłam, a Rose skręciła w swoją dróżkę. Szłam jeszcze kilka minut i doszłam do domu. Deszcz zaczął ustawać, ale cały ogródek był juz mokry. Tak samo jak ja.
-Alice ? To ty ? - Z kuchni dobiegł głos taty.
-Tak, już wróciłam. - Weszłam do kuchni i usiadłam na krześle przy stole.
-Gdzieś ty była ? Jestes cała mokra.
-Yy, byłam troche na dworzu. Zaraz sie wysuszę. Gdzie jest mama ?
-Niedawno poszła do cioci Maggie. Wróci koło dziewietnastej.-Zerkłam na zegarek. Było dwadzieścia po szóstej. Przeszłam do salonu. Tam na kanapie leżał Lukas. Pff..jak zwykle nic nie robi tylko sie leni.
-Hej siostrzyczko, bawiłas sie w śmingus-dyngus z Rosalie ? -Hmm.. Luk chyba jako jedyny  wie, że przyjaźnię się z Rose. W sumie to niewiem dlaczego, ale Rose za nim szaleje. Za każdym razem jak jest z nami, to gapi się na niego i trzepocze swoimi długaśnymi rzęsami. Oczywiście on mimo tego że jest o rok starszy, to lubi się z nami wygłupiać i odwzajemniać uśmieszki i spojrzenia Rose.
-Tak.. szkoda że cię nie było. Z chęcią oblałabym cię kilkoma wiadrami wody. -Luk zaśmiał się, a ja wytknęłam na niego język i weszłam po schodach na górę. Przebrałam się w suche rzeczy. Włosy nadal miałam wilgotne. Z dołu czuć było miły zapach pieczonego chleba. Z pewnościa tata robi grzanki na kolację. Weszłam do pokoju i rozwiesiłam mokre rzeczy na kaloryferze. W tej samej chwili zazdwoniła moja komórka i ze strachu aż podskoczyłam.
-Halo ?
-No cześć Alice.
-Rose.. hej, co jest ?
-Dzwonie się spytać czy będziesz mogła jutro wyjść ? To może poćwiczyłybyśmy zaklęcie niewidzialności ?
-Jutro ? Hmm.. raczej tak. A gdzie ?
-Może w tym starym domku koło lasu, tam raczej nikt by nas nie znalazł.
-No dobra.  Rano idę z mamą na zakupy więc mogłabym tak o dwunastej. Pasuje ci ?
-Pewnie, tylko się nie spóżnij. Narazie. -Powiedziała szybko i rozłączyła się. Już nie mogłam sie doczekać jutra. Zeszłam na dół i usiadłam koło Lukasa. Ogladał akurat jakiś kanał sportowy co mnie w ogóle nie ciekawiło więc wzięłam jakąś gazete i zaczęłam ją czytać. Po kilku minutach przez drzwi weszła mama.
-Cześć kochani, co tak ładnie pachnie ? -Spytała mama uśmiechając się. Podeszła do taty i dała mu buziaka w policzek.
-Zrobiłem na kolacje grzanki z dżemem. Jak u Maggie ?
-Wszystko w porządku. Natalie ! Chodż na kolację ! -Krzykła mama. Usiedliśmy do stołu. Natalie przyszła i zajęła miejsce naprzeciw mnie. Co wieczór jemy razem kolacje, według mnie to dobry pomysł, bo dzięki temu mamy dobre relacje. Zjadłam jedną grzanke i napiłam sie herbaty.
-Dziekuje, idę spać. Jestem zmeczona.
-Dobrze. Do jutra kochanie. -Powiedziała mama i troskliwie pogłaskała mnie po ramieniu. - Poszłam do siebie, przygotowałam się do spania i położyłam do łóżka. Byłam naprawdę zmęczona i szybko pogrążyłam się w głębokim śnie.

Narazie tyle. Jak Kasia skończy 2 rozdział to doda :)